" Podobno się kochamy a się ciągle
mijamy w trudnościach życia codziennego.. "
Diana:
Cały tydzień minął mi jak zwykle na treningach i zdjęciach. Dzisiaj mamy wyjazd do Tokio. Zaczynam życie na walizkach. Oliwa odwiedzała mnie codziennie, nie wiem dlaczego ten Nowakowski tak zawrócił mi w głowie. Co w nim takiego było, do tej pory tego nie rozgryzłam. Moja przyjaciółka uświadomiła mi, jak bardzo zakochałam się. Nigdy takiego czegoś nie doznałam, to był strzał w moje serce, który nawet rozdrapał moje dawne rany po Damianie. Ten wyjazd już bez mojego taty, może to i dobrze. Nie będe słuchać jego ciągłych pretensji w moją stronę. Bo co ? Zadawałam się z siatkarzami, których on nie lubi. Idiotyczne, jestem już pełnoletnia, mam własne życie i tata nie będzie mi je ustawiał. Samolot mieliśmy na godzinę piętnastą. Miała jeszcze przyjść Oliwa, pożegnać się ze mną. Czekałam na nią z dobre dwadzieścia minut. Bałam się już, że nie przyjdzie, ale dzwonek do drzwi rozbrzmiał, a ja szybko podbiegłam do drzwi. Stała ona.
- Myślałam, że nie przyjdziesz - powiedziałam, witając się.
- No, przepraszam, ale jeśli chodzi o moją mamę i robienie konfitur, nie wygrasz - i zaśmiała się.
Poszłyśmy na górę, po drodze łapiąc w ręce kubki z jeszcze ciepłym kakao i ciasteczka. Usiadłyśmy na moim ogromnym łóżku.
- Kiedy wracasz ? - zapytała.
- Równo za tydzień - powiedziałam.
- Twojego tata, tam nie będzie ?
Po kręciłam głową. Nasze rozmowy nie wyglądały tak jak wcześniej. Teraz są krótkie, zwięzłe i na temat.
- Kochana, proszę. Bądź silna. Oni tam będą, Ci dwoje, którym wpadłaś oko i poza tobą świata nie widzą.
- Nie ! Mylisz się Oliwa. Nie ma tam żadnego, a może tego, którego bym chciała.
- Kochana, on cię kocha. Tylko ty o tym nie wiesz.
- A wiesz jak to jest myśleć o kimś praktycznie każdego dnia z wiedza, że to i tak nic nie da ? Że ta osoba i tak ma cię w dupie, nie zależy tej osobie na tobie, ale ci na niej tak ? Wiesz jak to jest gdy codziennie tylko płaczesz za nim ?
Ona mnie tylko przytuliła. Tak strasznie tego potrzebowałam, już byłam silna, ale gdy tylko sobie pomyślę, że za parę godzin go zobaczę, to takie coś w sercu pęka, że dalej jesteś bezsilna ..
- Ktoś kto cię naprawdę kocha widzi jaką możesz być bałaganiarą, jak bardzo potrafisz być kapryśna i jak trudne mogą być relacje z tobą a mimo to wciąż chce cię w swoim życiu.. - powiedziała.
Przytuliłam ją. Na nic innego nie było mnie stać.
- Kochana o której masz samolot ? - zapytała mnie Oliwa.
- O piętnastej.
- Jest w pół do.
Zerwałam się z łóżka i piorunowym tempem spakowałam do torebki telefon i portfel. Pożegnałam się szybko z rodzicami i przyjaciółką i wybiegłam z domu. Na lotnisko dotarłam w piętnaście minut. Jednak taksówki się przydają. Wbiegłam z moją walizką do środka lotniska. Już z oddali wypatrzyłam Piotrka. Boże, ten jego powalający uśmiech, jego czekoladowe oczy. Stałam tak i patrzyłam się na niego, aż w końcu zauważył mnie i teraz dopiero zorientowałam się, że zbliża się w moją stronę. Serce waliło mi niemiłosiernie, jakby zaraz miało mi wyskoczyć.
- Cześć, myślałem że już cię nie będzie - i przytulił mnie.
Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się zapachem jego nieziemskich perfum. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. " Nigdy bym się nie spóźnił gdybym miała cię zobaczyć " - pomyślałam.
-No, w końcu jestem fotografem, więc wiesz - i uśmiechnęłam się.
Już gdy tylko weszłam w tłum siatkarzy, złapał mnie Igła.
- Witam naszego Tyszkę - powiedział.
- Witam, witam, co tam ? - przywitałam się buziakiem do kamery.
- Poszedłem, bo tam trochę dziku piszczy.
Zaśmiałam się niekontrolowanym uśmiechem.
Odprawa poszła sprawnie i już o piętnastej siedzieliśmy w samolocie. Siedziałam obok Zbyszka.
- Każdy tu myślał, że cię nie będzie - powiedział z uśmiechem.
- Aż, tak mnie kochacie.
- A wiesz, że no tak jakby jutro bankiet ?
- Serio ?! Ja żadnej sukienki nie mam - powiedziałam zła - Dopiero teraz to mi mówicie - i udałam obrażoną.
Ten tylko roześmiał się i wrócił do czytania swojej książki. Dwanaście godzin lotu, po prostu myślałam, że tam zwariuje. Chodź i tak większość drogi spałam.Gdy już moje nogi dotknęły ziemi, a moje płuca znów dotleniły się świeżym powietrzem, uśmiechnęłam się i ruszyłam po moją walizkę. Nasz autokar czekał już na nas. Wsiedliśmy do niego, po od szukaniu naszych bagaży. Chyba każdy z nas pragnął, aby tylko wsiąść prysznic. W hotelu byliśmy po południu ( czasu Japońskiego ). Pokój już tym razem miałam tylko swój i z nikim go nie dzieliłam. Moja kąpiel trwała z dobrą godzinę, tego było mi trzeba. Wróciły mi nawet siły. A to najważniejsze, w końcu dzisiaj bankiet. Mam zamiar zapić swoje smutki, a co ! Ktoś nagle zapukał do drzwi. Powiedziałam ciche proszę, a w progu pojawił się Piotrek.
- Cześć, ten słuchaj idziesz na ten bankiet ? - zapytał.
- Nom, idę a co ?
- Chcesz, to znaczy czy chciałabyś, zechciałabyś pójść ze mną ? - zapytał.
Po prostu myślałam, że tam padnę. Oczywiście, że chciałam z nim pójść, przecież go kocham.
- Oczywiście zaproszenie czysto, przyjacielskie - i uśmiechnął się.
No tak, czego się można dziwić. Zakochać się w takiej zołzie to nie lada wyzwanie i cud.
- No, tak jasne pójdę - i uśmiechnęłam się.
- Do dziewiątej - pomachał i wyszedł.
Rzuciłam się na łóżko. Miałam ochotę położyć się w wannie pełnej wody i wrzucić do niej podłączoną do prądu prostownicę. Nie byłam jednak taka głupia. Przecież nie zmarnuję tak dobrej prostownicy na jakiegoś frajera - pomyślałam. Nie miałam żadnej sukienki. Zabrałam swój portfel i postanowiłam kupić jakąś na mieście. Po drodze jeszcze napotkałam się za Zbyszka.
- O, gdzie się wybierasz ? - zapytał.
- Kupić jakąś sukienkę, bo nie mam żadnej - uśmiechnęłam się.
- Może pomóc ? - zapytał.
Po kręciłam głową.
- Po radzę sobie - przytuliłam go przelotnie i poszłam w swoją stronę.
Nie mogłam jakoś odnaleźć się. Zauważyłam za hotelem jakiś sklep z sukienkami 'całe szczęście' - pomyślałam. Poszłam tam i od razu rzuciła mi się w oko sukienka. Przymierzyłam ją - idealna. Przecież nie mam jeszcze butów, pomyślałam, że te będą idealne. Kupiłam je i szczęśliwa, że tak szybko znalazłam wróciłam do pokoju, w celu przygotowywania się, bo była godzina dziewiętnasta. Wzięłam szybki prysznic, włosy pozostały rozpuszczone, zrobiłam lekki makijaż, a moje usta pomalowała czerwoną szminką. W końcu przyszedł czas na strój. Przejrzałam się dokładnie w lusterku. Małe poprawki i gotowa. Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Nowakowskiego. Myślałam, że zaraz umrę z wrażenia. Biała koszula,czarne rurki ach.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział nie odrywając ode mnie oczu.
- Myślałam, że nie przyjdziesz - powiedziałam, witając się.
- No, przepraszam, ale jeśli chodzi o moją mamę i robienie konfitur, nie wygrasz - i zaśmiała się.
Poszłyśmy na górę, po drodze łapiąc w ręce kubki z jeszcze ciepłym kakao i ciasteczka. Usiadłyśmy na moim ogromnym łóżku.
- Kiedy wracasz ? - zapytała.
- Równo za tydzień - powiedziałam.
- Twojego tata, tam nie będzie ?
Po kręciłam głową. Nasze rozmowy nie wyglądały tak jak wcześniej. Teraz są krótkie, zwięzłe i na temat.
- Kochana, proszę. Bądź silna. Oni tam będą, Ci dwoje, którym wpadłaś oko i poza tobą świata nie widzą.
- Nie ! Mylisz się Oliwa. Nie ma tam żadnego, a może tego, którego bym chciała.
- Kochana, on cię kocha. Tylko ty o tym nie wiesz.
- A wiesz jak to jest myśleć o kimś praktycznie każdego dnia z wiedza, że to i tak nic nie da ? Że ta osoba i tak ma cię w dupie, nie zależy tej osobie na tobie, ale ci na niej tak ? Wiesz jak to jest gdy codziennie tylko płaczesz za nim ?
Ona mnie tylko przytuliła. Tak strasznie tego potrzebowałam, już byłam silna, ale gdy tylko sobie pomyślę, że za parę godzin go zobaczę, to takie coś w sercu pęka, że dalej jesteś bezsilna ..
- Ktoś kto cię naprawdę kocha widzi jaką możesz być bałaganiarą, jak bardzo potrafisz być kapryśna i jak trudne mogą być relacje z tobą a mimo to wciąż chce cię w swoim życiu.. - powiedziała.
Przytuliłam ją. Na nic innego nie było mnie stać.
- Kochana o której masz samolot ? - zapytała mnie Oliwa.
- O piętnastej.
- Jest w pół do.
Zerwałam się z łóżka i piorunowym tempem spakowałam do torebki telefon i portfel. Pożegnałam się szybko z rodzicami i przyjaciółką i wybiegłam z domu. Na lotnisko dotarłam w piętnaście minut. Jednak taksówki się przydają. Wbiegłam z moją walizką do środka lotniska. Już z oddali wypatrzyłam Piotrka. Boże, ten jego powalający uśmiech, jego czekoladowe oczy. Stałam tak i patrzyłam się na niego, aż w końcu zauważył mnie i teraz dopiero zorientowałam się, że zbliża się w moją stronę. Serce waliło mi niemiłosiernie, jakby zaraz miało mi wyskoczyć.
- Cześć, myślałem że już cię nie będzie - i przytulił mnie.
Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się zapachem jego nieziemskich perfum. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. " Nigdy bym się nie spóźnił gdybym miała cię zobaczyć " - pomyślałam.
-No, w końcu jestem fotografem, więc wiesz - i uśmiechnęłam się.
Już gdy tylko weszłam w tłum siatkarzy, złapał mnie Igła.
- Witam naszego Tyszkę - powiedział.
- Witam, witam, co tam ? - przywitałam się buziakiem do kamery.
- Poszedłem, bo tam trochę dziku piszczy.
Zaśmiałam się niekontrolowanym uśmiechem.
Odprawa poszła sprawnie i już o piętnastej siedzieliśmy w samolocie. Siedziałam obok Zbyszka.
- Każdy tu myślał, że cię nie będzie - powiedział z uśmiechem.
- Aż, tak mnie kochacie.
- A wiesz, że no tak jakby jutro bankiet ?
- Serio ?! Ja żadnej sukienki nie mam - powiedziałam zła - Dopiero teraz to mi mówicie - i udałam obrażoną.
Ten tylko roześmiał się i wrócił do czytania swojej książki. Dwanaście godzin lotu, po prostu myślałam, że tam zwariuje. Chodź i tak większość drogi spałam.Gdy już moje nogi dotknęły ziemi, a moje płuca znów dotleniły się świeżym powietrzem, uśmiechnęłam się i ruszyłam po moją walizkę. Nasz autokar czekał już na nas. Wsiedliśmy do niego, po od szukaniu naszych bagaży. Chyba każdy z nas pragnął, aby tylko wsiąść prysznic. W hotelu byliśmy po południu ( czasu Japońskiego ). Pokój już tym razem miałam tylko swój i z nikim go nie dzieliłam. Moja kąpiel trwała z dobrą godzinę, tego było mi trzeba. Wróciły mi nawet siły. A to najważniejsze, w końcu dzisiaj bankiet. Mam zamiar zapić swoje smutki, a co ! Ktoś nagle zapukał do drzwi. Powiedziałam ciche proszę, a w progu pojawił się Piotrek.
- Cześć, ten słuchaj idziesz na ten bankiet ? - zapytał.
- Nom, idę a co ?
- Chcesz, to znaczy czy chciałabyś, zechciałabyś pójść ze mną ? - zapytał.
Po prostu myślałam, że tam padnę. Oczywiście, że chciałam z nim pójść, przecież go kocham.
- Oczywiście zaproszenie czysto, przyjacielskie - i uśmiechnął się.
No tak, czego się można dziwić. Zakochać się w takiej zołzie to nie lada wyzwanie i cud.
- No, tak jasne pójdę - i uśmiechnęłam się.
- Do dziewiątej - pomachał i wyszedł.
Rzuciłam się na łóżko. Miałam ochotę położyć się w wannie pełnej wody i wrzucić do niej podłączoną do prądu prostownicę. Nie byłam jednak taka głupia. Przecież nie zmarnuję tak dobrej prostownicy na jakiegoś frajera - pomyślałam. Nie miałam żadnej sukienki. Zabrałam swój portfel i postanowiłam kupić jakąś na mieście. Po drodze jeszcze napotkałam się za Zbyszka.
- O, gdzie się wybierasz ? - zapytał.
- Kupić jakąś sukienkę, bo nie mam żadnej - uśmiechnęłam się.
- Może pomóc ? - zapytał.
Po kręciłam głową.
- Po radzę sobie - przytuliłam go przelotnie i poszłam w swoją stronę.
Nie mogłam jakoś odnaleźć się. Zauważyłam za hotelem jakiś sklep z sukienkami 'całe szczęście' - pomyślałam. Poszłam tam i od razu rzuciła mi się w oko sukienka. Przymierzyłam ją - idealna. Przecież nie mam jeszcze butów, pomyślałam, że te będą idealne. Kupiłam je i szczęśliwa, że tak szybko znalazłam wróciłam do pokoju, w celu przygotowywania się, bo była godzina dziewiętnasta. Wzięłam szybki prysznic, włosy pozostały rozpuszczone, zrobiłam lekki makijaż, a moje usta pomalowała czerwoną szminką. W końcu przyszedł czas na strój. Przejrzałam się dokładnie w lusterku. Małe poprawki i gotowa. Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Nowakowskiego. Myślałam, że zaraz umrę z wrażenia. Biała koszula,czarne rurki ach.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział nie odrywając ode mnie oczu.
- Ty też - uśmiechnęłam się.
Chciałam go pocałować w policzek i już prawie, on odwrócił głowę tak, że pocałowałam go w usta. Uśmiechnęłam się.
- No, ej to nie fair ! - powiedziałam.
- Oj tam ! Idziemy ?
Wzięłam swoją torebkę, zamknęłam pokój i ruszyliśmy. Bankiet miał się odbyć po drugiej stronie hotelu. Myślałam, że w tych szpilkach zaraz się zabije. Nie była przyzwyczajona do noszenia ich i w ogóle ich nie lubiłam. Wolałam jak mniejszość dziewczyn adidasy, trampki i baleriny. Przez drogę żadne z nas się nie odezwało. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Jak na początku, chyba każdych bankietów było dość sztywno. Zabawa rozkręciła się tak po dwudziestej drugiej. Ja już byłam po paru drinkach i po dwóch mocniejszych.
- Dianka, tańczysz - zapytał się, już dość pijany Wrona.
- Z miłą chęcią.
O jejku, nawet nie wiecie jakie trzeba mieć siły, żeby tańczyć z Andrzejem. Ma te drygi. Po skończonym tańcu poszłam do baru i zamówiłam kolejnego drinka.
- Ej, Diana nie za dużo ? - zapytał się Cichy.On chyba jako jedyny na tej sali nie miał alkoholu w ustach.
- Przesadzasz - odpowiedziałam i wypiłam za jednym razem.
- Nie, to ty przesadzasz - powiedział - Nie pij już.
- Jakbym słyszała swojego ojca ! - krzyknęłam.
Dobrze, że muzyka była pogłośniona na full.On odszedł. I wiecie co bardzo dobrze ! Nie potrzebowałam go. Jeśli on nie widzi tego jak bardzo go kocham, to niech spada. To przez niego tak się upiłam ! Niech on o tym wie !
- To przez ciebie ! - krzyknęłam za nim.
- Co przeze mnie ? - zapytał odwracając się.
- Że się upiłam ! Nigdy nie ujrzałeś moich łez, choć wypłakałam ich tak wiele. Nigdy nie usłyszałeś bicia mojego serca, choć biło tylko dla Ciebie. Nigdy nie dowiedziałeś się jak bardzo Cię kocham, choć byłeś dla mnie wszystkim ! - krzyknęłam, a łzy ciekły po moich policzkach - Jesteś ślepym egoistą !
- Jesteś pijana, i sama nie wiesz co mówisz - powiedział.
- Gówno wiesz debilu jaka jestem !
Chciałam uderzyć go w twarz, ale moja ręka zatrzymała się przy jego policzku, moje oczy zaszkliły się i uciekłam. Usiadłam na dworze, na ławce. Wdychałam powietrze. Płakałam, przez takiego dupka ! Nagle usłyszałam czyjeś kroki, uniosłam moje zapłakane i rozmazane oczy przez tusz. Zobaczyłam Bartmana.
- Co się stało ? - zapytał siadając koło mnie.
- Nie ważne, po prostu przytul - powiedziałam i w tuliłam się w jego umięśnione ciało.
Płakałam i równocześnie nienawidziłam samej siebie. Mogłam nic nie mówić, ale alkohol zrobił swoje.
- Powiesz mi co się tak na prawdę stało ? - zapytał ponownie.
Ja nic nie powiedziałam tylko wstałam i ruszyłam przed siebie. Chciałam być już w swoim pokoju i tam wypłakać się.
- Dlaczego za mną idziesz? - zapytałam idącego za mną Bartmana.
- Bo chcę Ci
powiedzieć, że Cię kocham.
- To chyba nie poznałeś jeszcze mojej przyjaciółki.
- Jakiej przyjaciółki?
- Jest ładniejsza i mądrzejsza. Stoi za Tobą.
- Ale tu
nikogo nie ma...
- Widzisz, gdybyś mnie kochał, nigdy byś się nie odwrócił... A ja cię Bartman nie kocham. Przepraszam.
Każdy teraz może pomyśleć co innego, ale wiecie zawsze gdy chodziłam z Oliwą na jakieś imprezy tylko ona była w centrum uwagi, nie byłam zazdrosna, broń Boże. Może trochę na początku, ale zrozumiałam, że uroda to nie wszystko. Trzeba mieć też coś w głowie. Była ładna, nikt nie zaprzeczy. Bartman już chyba dał sobie spokój, bo nie słyszałam za sobą kroków. Miałam ogromny żal do Piotra. Nie zdajecie sobie sprawy jaką trzeba mieć odwagę, żeby takie coś wyznać, a on zwykłe " Sama nie wiesz co mówisz, jesteś pijana " Nie mogę się z tym pogodzić ...Usłyszałam, że dzwoni mój telefon, Oliwa ? Odebrałam.
- Halo - powiedziała pijanym głosem.
- Diana, ale jesteś pijana, słuchaj rozgryzłam zagadkę, czego nienawidzi Nowakowskiego twój ojciec. To znaczy, czego nie pozwala ci się z nim kumplować.
- Tego dupka i egoistę ? - zakupiłam - Jego nie sposób nie lubić.
- Widać, że ciężko z tobą. Widzisz ty masz dziewiętnaście lat, on dwadzieścia sześc. Siedem lat różnicy.
- Może i masz racje, ale w dupie to mam. Przyjedziesz do mnie.
- Przyjadę, adres hotelu wyślij esemesem. Trzymaj się.
Warto mieć przyjaciółkę !
"Najważniejsze to nie pozwolić się zabić od środka.
Za późno to zrozumiałem. "
Piotrek:
Przestraszyłem się, że jej nie będzie i nie zobaczę tych jej powalających oczu i nie poczuje jej truskawkowych perfum. Dowiedziałem się, że jest dzisiaj bankiet, dlatego po wielkich trudach zdecydowałem się zaprosić ją. I nie żałowałem ! Wyglądała tak cudnie w tej sukience, te jej brązowe włosy opadały na jej ramiona. Nie mogłem się powstrzymać i taki spontan z mojej strony. Gdy tylko byliśmy już na miejscu nasze drogi się rozeszły, każdy poszedł w swoją stronę. Widziałem jak bawi się świetnie z Andrzejem i paroma innymi siatkarzami. Mnie od środka zżerała zazdrość. Postanowiłem również nie pić, bo u mnie to źle się kończy, jeszcze coś palne. A w ogóle jutro trening .Zauważyłem jak Diana zamawia kolejnego drinka. Nie wiedziałem, że aż tak będzie pić, jutro praca. Podszedłem do niej i zapytałem, a ona na mnie naskoczyła. Jak jej ojciec !? Odszedłem, a ona krzyczy, że to przeze mnie. I te słowa, które wypowiedziała, że niby mnie kocha ? Przecież ona była tak pijana, że ledwo na nogach stała, a ona wyznaje mi takie uczucia. Chyba się za bardzo przeliczyła. Widziałem, ja klei się do Bartmana, tam sobie znalazła pocieszenie, no proszę, a tu że mnie kocha, może tam poleciała i także wyznała swą miłość. Śmieszna jest. Zaraz jeszcze jakiemuś do łóżka wskoczy. Nie miałem zamiaru jej pilnować. To jej życie i mam to w dupie ! Zbyszek jest moim najlepszym przyjacielem, ale najlepszy przyjaciel już się skończył. Dawno ! Tak strasznie korciło mnie, aby zobaczyć gdzie ona jest. Na sali jej nie widziałem, więc postanowiłem poszukać jej w pokoju. Drzwi były otwarte i usłyszałem kawałek rozmowy telefonicznej. Jednak jeszcze nie spała. Stałem tak obserwując ją przez uchylone drzwi.
Włączyła muzykę i tańczyła z butelką wódki.
Nigdy nie widziałem w życiu aż tak nachlanej dziewczyny. Chyba Diana przeszła samą siebie.
- I czego tak się na mnie gapisz ? - zapytała.
Wszedłem do jej pokoju, a ona stała z tym alkoholem i gapiła się na mnie.
- Wyjdź stąd ! I to co ci gadałam to nie prawda była, nie masz tu czego szukać ! - krzyknęła.
- Masz racje, tylko chciałem sprawdzić co się z tobą dzieje, dobrej nocy.
Poszedłem, nie wiem co ona tam robiła, ale mało mnie to interesowało. Żyła i to najważniejsze. Nie miałem ochoty wracać na bankiet więc poszedłem do swojego pokoju i tam po kąpieli poszedłem spać.
"Nie mów nic. Kocha się za nic.
Nie istnieje żaden powód do miłości. "
Zbyszek:
Było już tak blisko ! Tak blisko do tego co powiedzieć, wyznać i zebrałem w sobie siły i powiedziałem co do niej czuje, a ona wyjeżdża mi z jakąś przyjaciółką i sam nie wiem. Pogubiłem się. Może to jednak nie jest dziewczyna dla mnie. Piotrek i ta jego chora zazdrość, próbuje ją ukryć, ale jakoś jemu to kiepsko idzie. Nie jest tak między nami jak kiedyś. Oddalamy się i stawiamy się pomału wrogami a nie kumplami. Gdy zorientowałem się, że nie ma Diany, a po chwili Piotra w głowie miałem tylko jeden scenariusz. Postanowiłem to sprawdzić, ale na szczęście Ona w swoim pokoju, On w swoim. Jutro trening mamy wieczorem. Kaca mam nadzieję jutro wyleczę. Wciąż miałem słowa brunetki "Widzisz, gdybyś mnie kochał, nigdy byś się nie odwrócił... A ja cię Bartman nie kocham." wciąż odbijały się w mojej głowie. Trudno było mi zasnąć i te jej ciemne oczka ...
Hejcia kochane !! Przychodzę do was z rozdziałem, ale jakoś mi nie wyszedł :c Zostawiam go w wasze ręce <3 Rozdział dla Julity Szermskiej ♥
Buziaki kochane :***