niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział siódmy - i wróciła ta samotnośc, której się tak obawiałam ...

 " -A gdybym powiedział Ci, że Cię kocham..?
- Uciekłabym gdzieś daleko, na koniec świata...
- Dlaczego ?
- Bo jeżeli naprawdę byś kochał, pojechałbyś za mną."
Diana: 
Bo czasem trzeba się uśmiechnąć. Tak mimo wszystko, spróbować na nowo żyć. Przestać żyć w klatce zbudowanej z mieszanki wspomnień i niespełnionych marzeń. Dać z siebie wszystko. Dla siebie i tych, którzy naszego uśmiechu są warci.
Do domu dojechaliśmy gdzieś nad ranem. Pół drogi płakałam, albo spałam. Byłam strasznie wykończona ta podróżą, nie byłam przyzwyczajona do takich ekstremalnych, ośmiogodzinnych wycieczek. W domu byłam o czwartej rano. Od razu po wykąpaniu się poszłam spać..
Wstałam po południu. Dokładnie była godzina czternasta piętnaście. Pewnie teraz domyślacie się jak wyglądam? Zeszłam na dół, aby coś przekąsić. 
- Cześć córciu, jak tam ? - przywitała mnie mama, dziubakiem w policzek. 
- Bardzo fajnie było, nie mogę doczekać się kolejnego wyjazdu - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Bardzo się cieszę, a masz tę pracę ? - zapytała znów.
- Chyba tak, tak mi się wydaje. Kocham ta pracę. 
Moja mam zrobiła mi przepyszne gofry ! Brakowało mi takich. 
- Diana, a może jakiegoś chłopaka spotkałaś co ? - zapytała podejrzliwie, siadając na przeciwko mnie. 
Gdy wypowiedziała te słowa, omal nie zakrztusiłam się herbatą, którą piłam. 
- Mamo proszę. To są tylko koledzy i wszystko. 
- Koledzy, to tak to się teraz nazywa? - i uśmiechnęła się - Dobrze, jedz spokojnie, ja jadę na zakupy. Tata jak coś śpi - przytuliła mnie i po chwili wyszła.
Dokończyłam moje jedzenie i postanowiłam, że zaproszę do siebie Oliwię. Zadzwoniłam więc do niej, ma przyjść za jakieś dwadzieścia minut. W tym czasie doprowadziłam siebie do porządku i użytku dziennego. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i od razu wtuliłam się w przyjaciółkę. 
- Jak ty mi wypiękniałaś - powiedziałam. 
Zaprosiłam ją do środka, zrobiłam herbaty i poszłyśmy do mojego pokoju. 
- Ty lepiej opowiadaj jak było - powiedziała z tym swoim uśmieszkiem. 
- No jak było dobrze - powiedziałam. 
- Ty mi tu ze szczegółami dobrze, to może być na przykład w szkole. Jak chłopcy ? 
- Oj, Oliwka ty już tylko o jednym - westchnęłam.  
Opowiedziałam jej o wszystkim, nawet ze szczegółami. O Piotrze i pocałunku, o tych marnych nadziejach. O Zbyszku, jeziorze i naszym spacerze. Przy tym wszystkim, rozpłakałam się jak bóbr. Nie wstydziłam się tego. Oliwia dobrze wiedziała, że w tym momencie nie dam rady, tak spokojnie o tym mówić. 
- Kochana wiesz, że ja w tych sprawach nie za bardzo pomogę, ale powiem jedno. Według mnie Zbyszek jest odpowiedni dla ciebie. 
- Tylko, że ja kocham Piotrka, a nie Zbyszka.
- Co ty od niego chcesz? Żeby ci codziennie róże przynosił, nie spóźniał się, był punktualny, przyjeżdżał po ciebie, robił sto tysięcy niespodzianek, był miły, kochany, romantyczny, żeby cię zabierał na długie i romantyczne spacery, żeby nie zapomniał o tobie i żebyś zawsze przy nim czuła się kochana. Przecież to tylko facet. Zawsze może się pobawić i porzucić.

Rozpłakałam się. Po prostu nie wytrzymywałam już tego wszystkiego. Krawczyk przytuliła mnie. Ona zawsze wiedziała czego potrzebuje w danym momencie. Teraz potrzebowałam spokoju i ciszy, a ona doskonale o tym wiedziała..
Siedziała tak jeszcze ze mną, dopóki nie wróciła moja mama. 
- Kochana, a może masz ochotę na jakiś spacer czy coś ? - zaproponowała moja przyjaciółka.
- Nie mam nastroju i ochoty. Wolę posiedzieć w domu. 
- Zamierzasz tak gnić ? 
- Tak. Dziękuję, że w ogóle wysłuchałaś moich dramatów miłosnych - i przytuliłam ją.
- No co ty. Daj spokój ! Nie pozwolę ci, aby ktoś cię skrzywdził mała. 
Pożegnałyśmy się i znikła za dębowymi drzwiami. 
Od razu poszłam do swojego pokoju. Zakochałam się nieszczęśliwie. W nieodpowiednim facecie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Dlaczego akurat On. Co takiego ma, co nie mają inni faceci. Uśmiech, serce, charakter czy to słynne "coś" ? Sama tego nie wiedziałam. Nowakowski jest tajemniczy i to mnie pociąga w jego stronę. Bartman z kolei jest zwykłym facetem, żartobliwym i cieszącym się z życia, Piotrek skryty w sobie, cichutki - to jest inne w tych dwóch osobach. 
Godzina osiemnasta, tato obudził się jakąś godzinę temu i pojechał na chwilę do swojego biura. Leżałam na łóżku i patrzyłam się na moje brązowe ściany. Nagle mój telefon za wibrował, co oznaczało, że dostałam esemesa. Chwyciłam go do mojej ręki i odczytałam. 
" Hej, zostawiłaś w samolocie swoją kurtkę i zabrałem ją. 
Spotkajmy się na 20minut w parku na Roguckiego. :)
Cichy. "
Moje serce w tym momencie zabiło sto razy szybciej. Uśmiech nie schodził mi z twarzy i nie cieszyłam się, że odzyskam swoją kurtkę tylko, że go zobaczę. Odpisałam mu, że będę. Zerwałam się jak nowo narodzona z mojego łóżka i podeszłam do szafy, w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na wyjście. Cieszyłam się jak głupia, przez jeden głupi esemes. Każdy Jego uśmiech i spojrzenie skierowane w moja stronę sprawia, że cieszę się jak małe dziecko rozpakowujące lizaka.Postanowiłam, że ubiorę się w to. Przecież to nie randka, na tyle głupia to ja nie jestem. Schodząc na dół nie udało mi się wyjść niezauważalnie. 
- A, gdzie moja córka się wybiera ? - zapytała mama.
- Umówiłam się z Oliwią - i uśmiechnęłam się. 
Mama wróciła do swoich wcześniejszych czynności, a ja wyszłam w ogóle z domu. Kierowałam się teraz do największego parku w mieście. Postanowiłam również, że załatwię w razie coś alibi u Oliwi. Wykręciłam do niej numer i po chwili w słuchawce rozbrzmiał się głos mojej przyjaciółki. 
- Cześć, jakby dzwoniła moja mama, to jestem u ciebie - powiedziałam.
- Przeskrobałaś coś, czy co? - zapytała.
- Opowiem ci na czasie - i rozłączyłam się, gdyż parę metrów przede mną stał Piotrek. 
Podeszłam bliżej i przywitałam się tradycyjnie buziakiem w policzek. 
- To chyba twoje - i wręczył czarną skórzana kurtkę.
- Dziękuję, już myślałam, że ją zgubiłam - i uśmiechnęłam się. 
Rozmawiało nam się przyjemnie. Moje oczy wprost nie mogły oderwać się od jego oczu. 
- Ja już muszę lecieć kochanie - i roześmiał się. 
- Okej, to widzimy się na treningu - powiedziałam. 
Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się w swoje strony. Wstąpiłam jeszcze do pobliskiego sklepu kupić wino. Nie przepadałam za alkoholem i rzadko go piłam, ale dzisiaj chciałam zatopić swoje smutki. Do domu wróciłam po dwudziestej. Gdy przekroczyłam próg mojego domu, od razu poszłam do kuchni, aby coś przekąsić i poszłam do swojego pokoju. Byłam jeszcze zmuszona rozpakować swoje rzeczy z mojej walizki. Pierw wzięłam gorącą i odprężającą kąpiel. Chodź na chwile zapomniałam o całym świecie i życiowych problemach. Postanowiłam nalać sobie wina i powoli ogarniać bałagan w mojej walizce. Część ubrań poszła do prania, a część do szafki. Wiedziałam, że nie zasnę, więc wolałam zrobić to dzisiaj. Łykałam czerwony trunek w między czasie składając bluzki. Gdy skończyłam wybiła godzina dwudziesta trzecia.Rodzice zapewne dawno już poszli spać. 
Gdyby był tu Damian, gdyby nie uciekł, zapewne byłabym szczęśliwa. Miałabym już może nawet dzidziusia. Codziennie wieczorem wtulałabym się w jego umięśnione ciało i budziła się przy jego pocałunku. Łzy ciekły po policzkach. Mogłabym być najszczęśliwszą kobieta na świecie ! Teraz, to nawet nie mogę się pozbierać. Owszem, może to nie była moja połówka na całe życie. Szukam miłości, ale jeśli ją już znajdę, to ona nie odwzajemnia mojego uczucia, na przykład tak jak teraz.
Siedziałam o pierwszej w nocy na balkonie, zimno przyjemnie łaskotało mnie w twarz. Wokół fotelu, na którym siedziałam, szeleściły porozrzucane papierki po cukierkach. To właśnie On nauczył mnie jeść te słodkości. Mówił, że są najlepsze, kiedy się za kimś mocno tęskni. W uszach miałam słuchawki. Płynęła z nich moja ulubiona piosenka ,ta, która najbardziej przypominała Damiana. Spojrzałam na tysiące gwiazd nad moją głową i uśmiechając się słodko uświadomiłam sobie, że On - tak samo jak ja - patrzy teraz w gwiazdy i uśmiecha się tym swoim powalającym uśmiechem ... 
Po tym jak uświadomiłam sobie, że Piotrek nic do mnie nie czuje, usiadłam na środku łóżka zastawiając się, jak bardzo byłam głupia myśląc, że uda nam się być czymś więcej niż tylko przyjaciółmi. Sięgnęłam do szafki nocnej po mój telefon, po czym zobaczyłam, że mam jedną nieodczytaną wiadomość. Gdy ją przeczytałam uśmiechnęłam się smętnie do telefonu, Pit życzył mi zwykłe "Dobranoc"...
                                                               " Ci, którzy zbyt wiele oczekują od miłości, nie umieją kochać." 
Piotrek:
Specialnie zabrałem jej kurtkę jak spała, aby mieć pretekst się z nią spotkać. To głupie, ale taka prawda. Numer zdobyłem cudem od Zbyszka. 
Wszedłem do swojego już teraz pustego domu. Nie ukrywam, brakowało mi Oli. To ona zawsze gdy wracałem wtulała się we mnie, całowała w usta i mówiła "Kocham cię". Teraz tak nie było. 
Nie byłem z nią po to, by chwalić się nią przed kolegami, ani po to, by gotowała i sprzątała. Nie chodzi mi o piękne słowa i poranne spacery przy wschodzącym słońcu. Ja po prostu kochałem bezgranicznie i do osiągnięcia szczęścia, wystarcza mi jej obecność, nic więcej - czas przeszły. Dziwiło mnie też to, że Ona śmiała się bez żadnego konkretnego powodu. Nie było żadnych romantycznych kolacji, wyjazdów do kina czy teatru. Były spacery w deszcz bez parasola, po chodnikowych dziurach, parkowe wędrówki w towarzystwie komarów, wieczorne spotknia z rozdeptanymi ślimakami pod stopami, oraz plac zabaw nocą, przy blasku księżyca .. Wciąż nie mogę pojąć dlaczego mnie zostawiła. Pierwsze dni były trudne, ale gdy pojawiła się Diana ... To jej zawdzięczam wszystko. Ona pomogła mi w miarę dojść do siebie po tym wszystkim. Byłem jej dłużnikiem. 
Gdy zobaczyłem ją, w duchu od razu poczułem się szczęśliwy. Wczoraj jak płakała w samolocie, cudem powstrzymałem się od jej przytulenia i powiedzenia " Wszystko będzie dobrze ". Nie zawsze tak jest, więc po co komuś robić nadzieje?
Gdy wróciłem do domu otworzyłem puszkę z piwem i zaczerpnąłem pierwszego łyka. Wsłuchałem się w tą cisze i spokój, ale długo się nią nie cieszyłem, bo usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie chętnie wstałem z mojej skórzanej kanapy i otworzyłem drewniane drzwi. W progu stała Ola.
- Cześć, możemy pogadać? - zapytała. 
- Cześć, tak jasne wchodź - powiedziałem.
Zaprosiłem ją do salonu. Usiadła sobie wygodnie na kanapie. 
- Wody? - zapytałem. 
- Piotrek usiądź. Nie przyszłam na jakieś pogawędki czy coś, przyszłam poważnie porozmawiać.
Usiadłem zdenerwowany na przeciwko Aleksandry. Nie wiedziałem co mogę od niej usłyszeć. 
- Powiem w prost. Jestem w ciąży i ojcem dziecka możesz być ty. 
Zamurowało mnie kompletnie. Nie palowałem jeszcze dziecka. Z tego co pamiętam ze sobą spaliśmy jakieś dwa miesiące temu. 
- Który miesiąc ? 
- Pierwszy - odpowiedziała. 
- Skąd mam pewność, że ojcem jestem ja. Może to ten twój kochaś ? 
Nic nie odpowiedziała. 
- Nie wrobisz mnie w te ciąże Ola ! - uniosłem głos. 
Bez żadnego słowa wyszła trzaskając drzwiami. Moje życie zmieniło się w parę sekund. Miałem nadzieję, że to jednak nie jest moje dziecko .. ♥
                                                           " Kocham Cię bardziej niż mojego pluszowego misia , ale ciii , nie mów jej ... "

Zbyszek:
Cholernie brakowało mi Diany. Kochałem ją strasznie, tylko ona tego nie dostrzegała. Bolało mnie to. Przecież daje jej wyraźne znaki. Może ona nie chce. Jest zauroczona innym.. lepszym? Sam nie wiedziałem. Jej usta, jej oczy pokochałem jednego dnia. Teraz wszystko to, co ma będe kochać cały czas..
Uwielbiam ją za to, że jest, że im dłużej ją znam, tym bardziej przybywa mi powodów do uwielbiania jej jeszcze mocniej, za to, że każdy poranek zaczynam, myśląc o niej. Uwielbiam ją za to, że nie jest typowa, zwyczajna, tylko, że jest sobą. Jest wszystkim czego potrzebuje, że nie zmienia się z biegiem czasu, nie ma nikogo takiego jak ona. Dla mnie jest jedyną w swoim rodzaju, doskonale doskonała, niesamowita. Uwielbiam ją za to, że ciągle chce mnie poznawać mimo moich błędów i wad nie rezygnuje. Uwielbiam ją za wszystko i za nic, z każdym dniem będe ją uwielbiał co raz bardziej. Uwielbiam ją za to, że nie chce przy mnie nikogo innego udawać. Tylko ja i tak z Tobą nie będę ... ♥

                                                                      " Miłość - rodzaj choroby, która ani rozumnych, ani głupich nie oszczędza "

                                                                                                       


 Witam was moje kochane ! :* Dzisiaj nie mam dla was długiego rozdziału, ale to tylko dlatego, że zaraz jadę do mojej babci <3 Rozdział na tym blogu jak i na tym o Eriku, będą dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam ^^ 
Za wszystkie błędy przepraszam :D  Pisałam szybko ;)
Miłej niedzieli :*
   
 




 

środa, 2 lipca 2014

Rozdział szósty - przyszła Ona ... zazdrośc, nienawiść ...

Postanowiłam, że będę pisać w trzech osobach - Diana, Piotrek i Zbyszek :*
                                                                                                   
  "
- Jak długo się to ciągnie?
- 22 grud­nia będzie rok..
- A kochasz Go?
- Co za py­tanie! Pew­nie, że Go kocham. Kocham jak idiot­ka, cho­ciaż sta­ram się za­pom­nieć, to nie pot­ra­fię, za dużo dla mnie znaczy.
- To cze­mu Mu te­go nie po­wiesz?
- Że Go kocham?! Osza­lałaś?! Pew­nie by mnie wyśmiał.. a po dru­gie - ma dziew­czynę..*
W tym mo­men­cie mo­je oczy się zaszkliły. Z tęskno­ty, z bez­silności.
Przed ocza­mi prze­leciały wspom­nienia z tam­te­go wie­czo­ru. Naj­bar­dziej roz­pa­mięty­wałam nasz pier­wszy po­całunek. Naj­bar­dziej ocze­kiwa­na chwi­la. Następnie, głębo­kie spoj­rze­nia w oczy, uśmie­chy po­syłane do siebie.. ta­kie szcze­re. Nasze roz­mo­wy.. A po po­liczku zaczęły płynąć łzy. Nie wstydziłam się oka­zać emoc­ji, które mną tar­gały. **
Po­wiadają "te­go kwiatu jest pół światu". Jeśli chodzi o to, że mężczyzn jest pół światu, to tu się zgodzę, ale On jest je­dyny w swoim rodza­ju. Jest osobą z tak cu­downą oso­bowością, której nikt in­ny nie będzie miał ta­kiej sa­mej..
Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew włas­ne­mu."
Zgadzam się z tym, co na­pisał Vin­cent van Gogh. Ja poz­wo­liłam MU odejść, nie zat­rzy­mywałam zbędny­mi słowa­mi. Zro­bił to, co chciał. Zna­lazł so­bie dziew­czynę, którą kocha, a mnie po­zos­ta­je je­dynie cie­szyć się Je­go szczęściem i mieć ciągle nadzieję, że będzie le­piej.. " ♥

Diana:
Ostatni dzień w Kanadzie. Lot do Polski mamy zaplanowany na godzinę dwudziestą. Nie mam pojęcia dla czego tak późno. Mamy jeszcze pół dnia wolnego. Piotra nie było od rana w pokoju. Gdy się obudziłam, jego już nie było. Zbyszek jeszcze spał. Poszłam do łazienki, wzięłam odświeżającą kąpiel. Ubrałam się w jakieś luźne ubrania. Postanowiłam, że wrzucę zdjęcia z wczorajszego meczu na stronę naszej reprezentacji.  Akurat jak skończyłam, obudził się Bartman.
- Hej, w końcu się obudziłeś - powiedziałam z uśmiechem.
- Która godzina - zapytał ziewając.
- Dziesiąta.
Siatkarz poszedł do łazienki, a ja postanowiłam, że napiszę do Oliwi jakiego esemesa, że żyję. Dawno ją nie widziałam. Zobaczę się z nią jutro i już nie mogę się doczekać. Musze jej wszystko opowiedzieć.
- Idziesz na śniadanie ? - zapytał się mnie Bartman.
- Jasne.
Wyszliśmy z pokoju i szliśmy w stronę stołówki. Ja zamówiłam sobie naleśniki z nutellą i bitą śmietaną ( pracuje tu pani z Polski), a Zibi jakieś kanapki. Po zjedzonym posiłku, siatkarz zaproponował spacer. Zabrałam tylko swój aparat, aby zrobić jakieś fajne zdjęcia. Po chwili szliśmy po zatłoczonych ulicach Kanady.
- Masz ochotę iść w takie piękne miejsce ? - zapytał się Zbyszek.
- Daleko ?
On pokręcił głową. Już po jakiś piętnastu minutach byliśmy w parku. Cisza, spokój. Nie ma tu tylu ludzi. Usiadłam sobie w cieniu, na pobliskiej ławeczce. Wiał lekki wiaterek, a promyki słońca przedzierały się przez duże, zielone drzewa. Nie daleko znajdowało się małe jeziorko, a na środku parku mała fontanna.
- Idziemy się kąpać - zapytał.
- Ale ..
- Oj, tam ..chodź ! - i pociągnął mnie za rękę.

Chapaliśmy się, pływaliśmy i wygłupialiśmy się jak małe dzieci. Fajnie było spędzać z nim czas - to właśnie uwielbiałam. Zbyszek przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Spojrzałam w jego oczy, a on z zaskoczenia mnie pocałował. Szybko się opamiętał i oderwał się ode mnie.
- Przepraszam - powiedział zmieszany.
- Ja też - odpowiedziałam - Idziemy się trochę wysuszyć ?
On się zgodził. W hotelu byliśmy o godzinie czternastej. Bartman poszedł trochę do swoich przyjaciół, a ja szłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi. Chyba zjawiłam się w nieodpowiednim momencie i nie o odpowiedniej porze. Widziałam jak Piotrek całuje się z Olką. Nie wiecie jak bardzo zakuło mnie w sercu. Poczułam tak ogromną nienawiść i zazdrości, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Czyżby do siebie wrócili, po tym wszystkim ? Piotrek jej wybaczył ? Dziwne ..
- Ups .. przepraszam, już mnie nie ma .. - i zamknęłam drzwi.
- Nie, poczekaj - zawołał Nowakowski - Ola i tak już wychodzi - powiedział.
Ta przejechała go zimnym spojrzeniem, tak samo mnie i wyszła trzaskając drzwiami. 
- To, nie tak jak myślisz, że ja do niej wróciłem.
- Gówno obchodzi mnie twoje życie Nowakowski - odpowiedziałam.
Kurwa ! Chyba domyślił się, że się zdenerwowałam, że ja zazdrosna. Ech ... Nic więcej nie mówił. Może to i dobrze .. nie miałam ochoty z nim gadać. Miałam ogromną chęć płakać, ale przecież nie tutaj, przy nim. Poszłam do łazienki. Tam dałam upust swoim emocjom. Popatrzyłam się w duże lustro i co tam zobaczyłam. Zapłakaną gówniarę, która narobiła sobie popierdzielonych nadziei. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i to jak najszybciej. Ktoś zapukał do drzwi.
- Długo jeszcze ? - zapytał mi dobrze znany głos .. głos Nowakowskiego.
Tego, którego kochała. Po jaką cholerę ?! Dlaczego człowiek zakochuje się w tych, co i tak wie, że nie ma u nich kompletnych szans ..
- Już wychodzę - odpowiedziałam obojętnie, ale mi to nie wyszło.
Odpowiedziałam słabym, zachrypniętym głosem.
- Wszystko dobrze ? - usłyszałam.
- Nie - odpowiedziała cicho, ale na tyle, aby mnie nie usłyszał.
Wyszłam z tego pomieszczenia. Zegar wybił godzinę siedemnastą. Ten czas tak wolno leci. Pomyślałam, że dobrze było się spakować. Zaczęłam od ubrań w szafie, potem w szufladach. Chciałam wejść do łazienki, a wpadłam na Piotrka. Nic nie powiedziałam tylko go ominęłam.
- Co się stało ? - zapytał.
- Wszystko jest w porządku - i uśmiechnęłam się.
O nic więcej nie pytał. Zabrałam swoje wszystkie rzeczy z łazienki i spakowałam do torby. Nie mogłam znaleźć miejsca, więc wyszłam w ogóle z hotelu. Szłam przed siebie. Nie znałam Kanady, ale jakoś w tej chwili się tym nie przejmowałam. Mijałam zakochanych ludzi, halę. Wydawało się, że ludzie byli tu szczęśliwi na swój sposób. Ja też taka byłam ... Minęła godzina .. dwie .. a przesiedziałam te godziny na ławce w parku, gdzie byłam parę godzin temu ze Zbyszkiem. Przypomniał mi się pocałunek. Zrobiliśmy to nie świadomie, więc się tym nie przejmowałam, do niego nic nie czułam, on do mnie .. Chyba kompletnie pogubiłam się w czasie. Zapomniałam w ogóle komórki. Do wylotu zostało nam półtora godziny. Zerwałam się z ławki i biegłam, aby jak najszybciej zjawić się w hotelu. Cała zdyszana wkroczyłam na teren hotelu. Weszłam do pokoju.
- Jezu, Diana gdzie ty byłaś ? - zapytał się mnie przestraszony Bartman.
- Przepraszam, chciałam pobyć sama ze sobą i zapomniałam komórki.
Przytulił mnie tylko. Upewniłam się tylko, że zabrałam swoje wszystkie rzeczy i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam razem z chłopakami przed hotel. Weszliśmy do swojego busa i jechaliśmy na lotnisko. Nikt nie był zadowolony, że lecimy o tak późnej porze, ale cóż. Nic na to nie poradzimy. Odprawa minęła szybko i po jakiś dziesięciu minutach zajmowaliśmy miejsca w samolocie. Muszę mieć aż takiego pecha, że siedzę koło Nowakowskiego. Uśmiechnął się do mnie, a ja z grzeczności odwzajemniłam. Nagle zapytał:
- Co to jest miłość ?
- Ty mnie py­tasz o ta­kie rzeczy ? - odpowiedziałam.
- Od­po­wiedz.
- Wiesz miłość to ta­kie głupie uczu­cie, które częściej spra­wia ból, niż przy­nosi szczęście. Dlacze­go py­tasz ? A Olka ... ? - zapytałam.
 - Chciałbym ko­goś po­kochać tyl­ko nie wiem jak to zro­bić... - zapytał, nawet nie poruszając tematu o wspomnianej przeze mnie wcześniej dziewczynie.
- Aha, ja ci raczej w tym nie po­mogę...
- Kochałaś kiedyś ko­goś ?
- Tak...
- Ko­go ?
(Nie od­po­wie­działa.... on dob­rze wie­dział, że już bar­dzo długo go kocha)
- No dob­ra nie było py­tania... Obiecu­je Ci, że jak ko­goś po­kocham to do­wiesz się o tym pier­wsza....
- Ok.
(...gdy to mówił poczułam w ser­cu smu­tek, bo widziałam, że on nie będzie raczej osobą, która po­kocha... mnie ) 
Nie mogłam, ale to na prawdę nie mogłam powstrzymać moich łez, które spływały po moich policzkach. Odwróciłam głowę i spojrzałam przez okno. Samolot właśnie ruszył, a my nie długo wzniesiemy się w powietrze. Ocierałam szybko łzę za łzą, ale w końcu uświadomiłam sobie, że to Syzyfowa praca. Od środka serce pękało mi i drobne igiełki wbijały się w moje serce. Za sobą czułam śmiechy, głośne gadanie i żartowanie chłopaków, a ja nawet nie potrafiłam się szczerze uśmiechnąć. Dlaczego ? Bo się zakochałam w nie takim mężczyźnie. Przecież jest tylu mnie dookoła, a ja akurat wybrałam jego .. Nie ! To moje serce Go wybrało. Naiwne i głupie serce ! Chciałabym być już w Polsce .. w moim mieście, koło mojej kochanej przyjaciółki. Chce się teraz do kogoś przytulić, wygadać i spokojnie przemyśleć. Liczę się z tym, że teraz będe jeździła na każde zgrupowania, mecze i treningi. Jestem fotografem kadry reprezentacji Polskiej. Będę go widziała w pracy. Nic na to nie poradzę ...

                                      " - Co to jest ?
                                               - Moje serce. 
                                                            - Dlaczego takie zniszczone ? 
                                                                           -Pewien pan mi je zniszczył ... " ♥

Piotrek:
Za­kocha­liśmy się w so­bie od pier­wsze­go wej­rze­nia. W świet­le księżyca i blas­ku dnia poz­na­waliśmy się co­raz le­piej. Wy­mienialiśmy się teoriami i pogląda­mi. Czułem się przy niej wspa­niale. Miałem wrażenie, że stoję u bo­ku naj­piękniejszej kobiety na świecie. Codzien­nie ra­no budziła mnie de­likat­nym po­całun­kiem, a wie­czo­rem żeg­nała tęsknym spoj­rze­niem. Wie­działa o mnie wszys­tko, a ja wie­działem wszys­tko o niej. Znałem każde jej prag­nienie i każdą naj­mniej­szą obawę. Czułem do niej ogromną miłość. Czułem, że kocham ze wszys­tkich sił, z całego ser­ca. Myślałem o niej w każdej se­kun­dzie swo­jego życia. Ciągle za nią tęsknię. Za je­j ciepłym do­tykiem. Za je­j miękki­mi us­ta­mi. Była na prawdę piękna. Dbała o mnie, a ja dbałem o nią. Wszys­tko było jak w baj­ce. Ideal­na miłość. A po­tem się obudziłem... z tego kolorowego koszmaru ... ♥

Nie wiem po jaką cholerę przyjechała tu Olka.  Jeszcze ta głupia wpadka z Dianą. To Aleksandra się do mnie miziała i zaczęła całować, a Diana myślała, że ja z nią. Po co ja się przed nią tłumaczyłem. Ona ma to w dupie, a ja za każdym razem się do niej tłumaczę. 
Okłamałem ją że do niej nic nie czuje, że z tym pocałunkiem to nic nie znaczyło. Znaczyło ! I to wiele ! Ja nie mogę się ponownie zakochać. Po prostu nie mogę ! Codziennie moja głowa zajęta jest Dianą, a ja ni w cholerę nie mogę sobie jej wymazać. Każda leci na kasę i trzeba się pogodzić. Diana może i jest inna, ale nie ! Nie mogę i koniec. Ja doskonale widzę, jak ona kręci ze Zbyszkiem, a mnie aż rozrywa od środka. Może i w pewnym sensie mnie kocha, ale chyba tylko po przyjacielsku. Tylko jak cholera jasna można kochać po przyjacielsku ? Ja sam się pogubiłem w moich myślach. Zapytałem się jej co to jest miłość i byłem ciekawy co odpowie. Odpowiedziała mi na to pytanie tak mądrze i dała mi tak dużo do myślenia. Widziałem jak płacze. Ona nie chciała, aby ktoś to zauważył dlatego nie pytałem się co się stało. Może miała dzisiaj smutny dzień. Nie zaczepiałem jej tylko rozmawiałem z kolegami ...
 Nie, miłość nie jest wszys­tkim: to nie po­karm, napój, nie sześć godzin snu w no­cy i nie dach nad głową, nie koło ra­tun­ko­we, które­go się łapią tonący, wy­nurzając się i zno­wu niknąc. Nie jest tchem zaczer­pniętym w duszące się płuca, tle­nem dla krwi czy gip­sem dla pękniętej kości; A jed­nak wciąż - w tej chwi­li także - ktoś się rzu­ca w objęcia miłości .. fałszywej miłości.

Zbyszek:
Musiałem ją przeprosić. Ta dziewczyna tak mnie oczarowała, że nie mogę wytrzymać sekundy bez niej. Od pierwszego wejrzenia się zakochałem. Tak ! I tego byłem na sto procent już pewny. Nie odzywałem się do niej, bo widziałem jak zarywa do Piotrka. Dawałem im chwilę "prywatności". Potem jak zostali sami na meczu, musiałem na chwilę wrócić do pokoju po telefon. Drzwi były uchylone i widać było jak się całują. Byłem pewny, że są już razem, ale gdy podsłuchałem ich rozmowę wczoraj rano, jak on coś mówił, że nic nie znaczyło, to ewidentnie chodziło o pocałunek. To podłe, ale cieszyłem się. Przeprosiłem ją i postanowiłem, że będę działał. Nad tym jeziorem zrobiłem to celowo, celowo ją pocałowałem. Nie zapomnę smaku tych ust ..

Spośród wszys­tkich wy­myślo­nych przez człowieka spo­sobów za­dawa­nia bólu so­bie sa­memu naj­gor­szym jest Miłość. Cier­pi­my zaw­sze dla ko­goś, kto nas nie kocha, kto nas porzu­cił, dla ko­goś, kto nie chce nas opuścić. Żyje­my sa­mot­nie, jeśli nikt nas nie kocha: mając żonę lub męża, czy­nimy z małżeństwa niewolę. To nap­rawdę pot­worne. ♥

                                                                       
Dziękuję za miłe komentarze pod tamtym blogiem :* Motywacja .. chyba sami widzicie tam na górze <3
Rozdział z dedykacją dla  Julity Szremskiej, Lulu Julity, i Klaudii Mrau ♥ Kocham <3
Do następnego :*
Specjalna dedykacja dla Adusi mojej ♥ Moje kochanie uczy mnie pisowni :D
Dziękuję ! haha :D