niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział siódmy - i wróciła ta samotnośc, której się tak obawiałam ...

 " -A gdybym powiedział Ci, że Cię kocham..?
- Uciekłabym gdzieś daleko, na koniec świata...
- Dlaczego ?
- Bo jeżeli naprawdę byś kochał, pojechałbyś za mną."
Diana: 
Bo czasem trzeba się uśmiechnąć. Tak mimo wszystko, spróbować na nowo żyć. Przestać żyć w klatce zbudowanej z mieszanki wspomnień i niespełnionych marzeń. Dać z siebie wszystko. Dla siebie i tych, którzy naszego uśmiechu są warci.
Do domu dojechaliśmy gdzieś nad ranem. Pół drogi płakałam, albo spałam. Byłam strasznie wykończona ta podróżą, nie byłam przyzwyczajona do takich ekstremalnych, ośmiogodzinnych wycieczek. W domu byłam o czwartej rano. Od razu po wykąpaniu się poszłam spać..
Wstałam po południu. Dokładnie była godzina czternasta piętnaście. Pewnie teraz domyślacie się jak wyglądam? Zeszłam na dół, aby coś przekąsić. 
- Cześć córciu, jak tam ? - przywitała mnie mama, dziubakiem w policzek. 
- Bardzo fajnie było, nie mogę doczekać się kolejnego wyjazdu - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Bardzo się cieszę, a masz tę pracę ? - zapytała znów.
- Chyba tak, tak mi się wydaje. Kocham ta pracę. 
Moja mam zrobiła mi przepyszne gofry ! Brakowało mi takich. 
- Diana, a może jakiegoś chłopaka spotkałaś co ? - zapytała podejrzliwie, siadając na przeciwko mnie. 
Gdy wypowiedziała te słowa, omal nie zakrztusiłam się herbatą, którą piłam. 
- Mamo proszę. To są tylko koledzy i wszystko. 
- Koledzy, to tak to się teraz nazywa? - i uśmiechnęła się - Dobrze, jedz spokojnie, ja jadę na zakupy. Tata jak coś śpi - przytuliła mnie i po chwili wyszła.
Dokończyłam moje jedzenie i postanowiłam, że zaproszę do siebie Oliwię. Zadzwoniłam więc do niej, ma przyjść za jakieś dwadzieścia minut. W tym czasie doprowadziłam siebie do porządku i użytku dziennego. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i od razu wtuliłam się w przyjaciółkę. 
- Jak ty mi wypiękniałaś - powiedziałam. 
Zaprosiłam ją do środka, zrobiłam herbaty i poszłyśmy do mojego pokoju. 
- Ty lepiej opowiadaj jak było - powiedziała z tym swoim uśmieszkiem. 
- No jak było dobrze - powiedziałam. 
- Ty mi tu ze szczegółami dobrze, to może być na przykład w szkole. Jak chłopcy ? 
- Oj, Oliwka ty już tylko o jednym - westchnęłam.  
Opowiedziałam jej o wszystkim, nawet ze szczegółami. O Piotrze i pocałunku, o tych marnych nadziejach. O Zbyszku, jeziorze i naszym spacerze. Przy tym wszystkim, rozpłakałam się jak bóbr. Nie wstydziłam się tego. Oliwia dobrze wiedziała, że w tym momencie nie dam rady, tak spokojnie o tym mówić. 
- Kochana wiesz, że ja w tych sprawach nie za bardzo pomogę, ale powiem jedno. Według mnie Zbyszek jest odpowiedni dla ciebie. 
- Tylko, że ja kocham Piotrka, a nie Zbyszka.
- Co ty od niego chcesz? Żeby ci codziennie róże przynosił, nie spóźniał się, był punktualny, przyjeżdżał po ciebie, robił sto tysięcy niespodzianek, był miły, kochany, romantyczny, żeby cię zabierał na długie i romantyczne spacery, żeby nie zapomniał o tobie i żebyś zawsze przy nim czuła się kochana. Przecież to tylko facet. Zawsze może się pobawić i porzucić.

Rozpłakałam się. Po prostu nie wytrzymywałam już tego wszystkiego. Krawczyk przytuliła mnie. Ona zawsze wiedziała czego potrzebuje w danym momencie. Teraz potrzebowałam spokoju i ciszy, a ona doskonale o tym wiedziała..
Siedziała tak jeszcze ze mną, dopóki nie wróciła moja mama. 
- Kochana, a może masz ochotę na jakiś spacer czy coś ? - zaproponowała moja przyjaciółka.
- Nie mam nastroju i ochoty. Wolę posiedzieć w domu. 
- Zamierzasz tak gnić ? 
- Tak. Dziękuję, że w ogóle wysłuchałaś moich dramatów miłosnych - i przytuliłam ją.
- No co ty. Daj spokój ! Nie pozwolę ci, aby ktoś cię skrzywdził mała. 
Pożegnałyśmy się i znikła za dębowymi drzwiami. 
Od razu poszłam do swojego pokoju. Zakochałam się nieszczęśliwie. W nieodpowiednim facecie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Dlaczego akurat On. Co takiego ma, co nie mają inni faceci. Uśmiech, serce, charakter czy to słynne "coś" ? Sama tego nie wiedziałam. Nowakowski jest tajemniczy i to mnie pociąga w jego stronę. Bartman z kolei jest zwykłym facetem, żartobliwym i cieszącym się z życia, Piotrek skryty w sobie, cichutki - to jest inne w tych dwóch osobach. 
Godzina osiemnasta, tato obudził się jakąś godzinę temu i pojechał na chwilę do swojego biura. Leżałam na łóżku i patrzyłam się na moje brązowe ściany. Nagle mój telefon za wibrował, co oznaczało, że dostałam esemesa. Chwyciłam go do mojej ręki i odczytałam. 
" Hej, zostawiłaś w samolocie swoją kurtkę i zabrałem ją. 
Spotkajmy się na 20minut w parku na Roguckiego. :)
Cichy. "
Moje serce w tym momencie zabiło sto razy szybciej. Uśmiech nie schodził mi z twarzy i nie cieszyłam się, że odzyskam swoją kurtkę tylko, że go zobaczę. Odpisałam mu, że będę. Zerwałam się jak nowo narodzona z mojego łóżka i podeszłam do szafy, w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na wyjście. Cieszyłam się jak głupia, przez jeden głupi esemes. Każdy Jego uśmiech i spojrzenie skierowane w moja stronę sprawia, że cieszę się jak małe dziecko rozpakowujące lizaka.Postanowiłam, że ubiorę się w to. Przecież to nie randka, na tyle głupia to ja nie jestem. Schodząc na dół nie udało mi się wyjść niezauważalnie. 
- A, gdzie moja córka się wybiera ? - zapytała mama.
- Umówiłam się z Oliwią - i uśmiechnęłam się. 
Mama wróciła do swoich wcześniejszych czynności, a ja wyszłam w ogóle z domu. Kierowałam się teraz do największego parku w mieście. Postanowiłam również, że załatwię w razie coś alibi u Oliwi. Wykręciłam do niej numer i po chwili w słuchawce rozbrzmiał się głos mojej przyjaciółki. 
- Cześć, jakby dzwoniła moja mama, to jestem u ciebie - powiedziałam.
- Przeskrobałaś coś, czy co? - zapytała.
- Opowiem ci na czasie - i rozłączyłam się, gdyż parę metrów przede mną stał Piotrek. 
Podeszłam bliżej i przywitałam się tradycyjnie buziakiem w policzek. 
- To chyba twoje - i wręczył czarną skórzana kurtkę.
- Dziękuję, już myślałam, że ją zgubiłam - i uśmiechnęłam się. 
Rozmawiało nam się przyjemnie. Moje oczy wprost nie mogły oderwać się od jego oczu. 
- Ja już muszę lecieć kochanie - i roześmiał się. 
- Okej, to widzimy się na treningu - powiedziałam. 
Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się w swoje strony. Wstąpiłam jeszcze do pobliskiego sklepu kupić wino. Nie przepadałam za alkoholem i rzadko go piłam, ale dzisiaj chciałam zatopić swoje smutki. Do domu wróciłam po dwudziestej. Gdy przekroczyłam próg mojego domu, od razu poszłam do kuchni, aby coś przekąsić i poszłam do swojego pokoju. Byłam jeszcze zmuszona rozpakować swoje rzeczy z mojej walizki. Pierw wzięłam gorącą i odprężającą kąpiel. Chodź na chwile zapomniałam o całym świecie i życiowych problemach. Postanowiłam nalać sobie wina i powoli ogarniać bałagan w mojej walizce. Część ubrań poszła do prania, a część do szafki. Wiedziałam, że nie zasnę, więc wolałam zrobić to dzisiaj. Łykałam czerwony trunek w między czasie składając bluzki. Gdy skończyłam wybiła godzina dwudziesta trzecia.Rodzice zapewne dawno już poszli spać. 
Gdyby był tu Damian, gdyby nie uciekł, zapewne byłabym szczęśliwa. Miałabym już może nawet dzidziusia. Codziennie wieczorem wtulałabym się w jego umięśnione ciało i budziła się przy jego pocałunku. Łzy ciekły po policzkach. Mogłabym być najszczęśliwszą kobieta na świecie ! Teraz, to nawet nie mogę się pozbierać. Owszem, może to nie była moja połówka na całe życie. Szukam miłości, ale jeśli ją już znajdę, to ona nie odwzajemnia mojego uczucia, na przykład tak jak teraz.
Siedziałam o pierwszej w nocy na balkonie, zimno przyjemnie łaskotało mnie w twarz. Wokół fotelu, na którym siedziałam, szeleściły porozrzucane papierki po cukierkach. To właśnie On nauczył mnie jeść te słodkości. Mówił, że są najlepsze, kiedy się za kimś mocno tęskni. W uszach miałam słuchawki. Płynęła z nich moja ulubiona piosenka ,ta, która najbardziej przypominała Damiana. Spojrzałam na tysiące gwiazd nad moją głową i uśmiechając się słodko uświadomiłam sobie, że On - tak samo jak ja - patrzy teraz w gwiazdy i uśmiecha się tym swoim powalającym uśmiechem ... 
Po tym jak uświadomiłam sobie, że Piotrek nic do mnie nie czuje, usiadłam na środku łóżka zastawiając się, jak bardzo byłam głupia myśląc, że uda nam się być czymś więcej niż tylko przyjaciółmi. Sięgnęłam do szafki nocnej po mój telefon, po czym zobaczyłam, że mam jedną nieodczytaną wiadomość. Gdy ją przeczytałam uśmiechnęłam się smętnie do telefonu, Pit życzył mi zwykłe "Dobranoc"...
                                                               " Ci, którzy zbyt wiele oczekują od miłości, nie umieją kochać." 
Piotrek:
Specialnie zabrałem jej kurtkę jak spała, aby mieć pretekst się z nią spotkać. To głupie, ale taka prawda. Numer zdobyłem cudem od Zbyszka. 
Wszedłem do swojego już teraz pustego domu. Nie ukrywam, brakowało mi Oli. To ona zawsze gdy wracałem wtulała się we mnie, całowała w usta i mówiła "Kocham cię". Teraz tak nie było. 
Nie byłem z nią po to, by chwalić się nią przed kolegami, ani po to, by gotowała i sprzątała. Nie chodzi mi o piękne słowa i poranne spacery przy wschodzącym słońcu. Ja po prostu kochałem bezgranicznie i do osiągnięcia szczęścia, wystarcza mi jej obecność, nic więcej - czas przeszły. Dziwiło mnie też to, że Ona śmiała się bez żadnego konkretnego powodu. Nie było żadnych romantycznych kolacji, wyjazdów do kina czy teatru. Były spacery w deszcz bez parasola, po chodnikowych dziurach, parkowe wędrówki w towarzystwie komarów, wieczorne spotknia z rozdeptanymi ślimakami pod stopami, oraz plac zabaw nocą, przy blasku księżyca .. Wciąż nie mogę pojąć dlaczego mnie zostawiła. Pierwsze dni były trudne, ale gdy pojawiła się Diana ... To jej zawdzięczam wszystko. Ona pomogła mi w miarę dojść do siebie po tym wszystkim. Byłem jej dłużnikiem. 
Gdy zobaczyłem ją, w duchu od razu poczułem się szczęśliwy. Wczoraj jak płakała w samolocie, cudem powstrzymałem się od jej przytulenia i powiedzenia " Wszystko będzie dobrze ". Nie zawsze tak jest, więc po co komuś robić nadzieje?
Gdy wróciłem do domu otworzyłem puszkę z piwem i zaczerpnąłem pierwszego łyka. Wsłuchałem się w tą cisze i spokój, ale długo się nią nie cieszyłem, bo usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie chętnie wstałem z mojej skórzanej kanapy i otworzyłem drewniane drzwi. W progu stała Ola.
- Cześć, możemy pogadać? - zapytała. 
- Cześć, tak jasne wchodź - powiedziałem.
Zaprosiłem ją do salonu. Usiadła sobie wygodnie na kanapie. 
- Wody? - zapytałem. 
- Piotrek usiądź. Nie przyszłam na jakieś pogawędki czy coś, przyszłam poważnie porozmawiać.
Usiadłem zdenerwowany na przeciwko Aleksandry. Nie wiedziałem co mogę od niej usłyszeć. 
- Powiem w prost. Jestem w ciąży i ojcem dziecka możesz być ty. 
Zamurowało mnie kompletnie. Nie palowałem jeszcze dziecka. Z tego co pamiętam ze sobą spaliśmy jakieś dwa miesiące temu. 
- Który miesiąc ? 
- Pierwszy - odpowiedziała. 
- Skąd mam pewność, że ojcem jestem ja. Może to ten twój kochaś ? 
Nic nie odpowiedziała. 
- Nie wrobisz mnie w te ciąże Ola ! - uniosłem głos. 
Bez żadnego słowa wyszła trzaskając drzwiami. Moje życie zmieniło się w parę sekund. Miałem nadzieję, że to jednak nie jest moje dziecko .. ♥
                                                           " Kocham Cię bardziej niż mojego pluszowego misia , ale ciii , nie mów jej ... "

Zbyszek:
Cholernie brakowało mi Diany. Kochałem ją strasznie, tylko ona tego nie dostrzegała. Bolało mnie to. Przecież daje jej wyraźne znaki. Może ona nie chce. Jest zauroczona innym.. lepszym? Sam nie wiedziałem. Jej usta, jej oczy pokochałem jednego dnia. Teraz wszystko to, co ma będe kochać cały czas..
Uwielbiam ją za to, że jest, że im dłużej ją znam, tym bardziej przybywa mi powodów do uwielbiania jej jeszcze mocniej, za to, że każdy poranek zaczynam, myśląc o niej. Uwielbiam ją za to, że nie jest typowa, zwyczajna, tylko, że jest sobą. Jest wszystkim czego potrzebuje, że nie zmienia się z biegiem czasu, nie ma nikogo takiego jak ona. Dla mnie jest jedyną w swoim rodzaju, doskonale doskonała, niesamowita. Uwielbiam ją za to, że ciągle chce mnie poznawać mimo moich błędów i wad nie rezygnuje. Uwielbiam ją za wszystko i za nic, z każdym dniem będe ją uwielbiał co raz bardziej. Uwielbiam ją za to, że nie chce przy mnie nikogo innego udawać. Tylko ja i tak z Tobą nie będę ... ♥

                                                                      " Miłość - rodzaj choroby, która ani rozumnych, ani głupich nie oszczędza "

                                                                                                       


 Witam was moje kochane ! :* Dzisiaj nie mam dla was długiego rozdziału, ale to tylko dlatego, że zaraz jadę do mojej babci <3 Rozdział na tym blogu jak i na tym o Eriku, będą dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam ^^ 
Za wszystkie błędy przepraszam :D  Pisałam szybko ;)
Miłej niedzieli :*
   
 




 

5 komentarzy:

  1. Ajj kochana <3
    Rozdział mega , kocham :)
    Czekam na nowy bo muszę wiedzieć jak to będzie z Pitem i Dianką :D .. szkoda mi Zbyszka taki zakochany jest .. no ale co zrobisz :D Myślę, że jakoś to będzie :D
    Mam nadzieję , że wakacje idą po twojej myśli :)

    zapraszam do mnie :)
    http://a-co-sie-stanie-gdy-bedziemy-marzyc.blogspot.com/
    http://tyijanaszahistoria.blogspot.com/
    Buziaki :* Ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny kochana! :-*

    Uhuhuh, Diana ma dwóch adoratorow. Zbyszek i Piotrek czują do niej to samo.
    Co do tej Olki to wydaje mi się ze kłamie.
    Czekam na kolejny!
    Buziaczki kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam twój blog od początku i bardzo mi się podoba :)
    Jest świetny :)
    Pokazuje różne życiowe sytuacje i to mi przypadło do gustu :)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://z-pamietnika-fanatyczki.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    Szalona Fanatyczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział :)
    http://tyijanaszahistoria.blogspot.com/
    :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno tu nic nie pisałam co nie oznacza, że nie czytałam:)
    Teraz znalazłam trochę czasu na nadrabianie więc jestem ^^
    Rozdział jak zwykle świetny.
    Biedny Zbyszek:(
    Szkoda mi Go.
    Czekam na nn
    Dziękuję za komentarz u mnie:*
    http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń